TUTAJ_JULKA |
Wysłany: Wto 0:53, 03 Lut 2009 Temat postu: Poradzcie. Powiedzial, ze w zyciu mi nie da rozwodu. |
|
Nie wiem co robic?
Mam 35 lat. Dwojke dzieci 12letnich. Od jakiegos czasu zaczelismy z mezem rozmawiac o rozwodzie, w sumie z mojej inicjatywy. On niemal caly czas pracuje w innym miescie, przyjezdza tylko na weekendy i swieta. Dzieci wychowalam i wychowuje nadal sama. On sporo zarabia. Jest nowy dom, dwa inne wlasnosciowe mieszkania, udzialy w sklepie i pare placow pod zabudowe. Ja tez pracuje ale nie zarabiam tyle zeby mi starczylo na samodzielna opieke nad dziecmi. Poczatkowo wydawalo sie, ze dojdziemy do jakiegos wspolnego porozumienia w sprawie rozwodu i zalatwimy to w miare "normalnie" i spokojnie, nie angazujac w to dzieci itd.
Ostatnio uslyszalam: nie dam ci rozwodu w zyciu, a dokladniej: dopoki dzieci sa nieletnie, i nie pozwole ci sie z dziecmi nigdzie wyprowadzic. A o tym co przypadnie ci z majatku tez ja zadecyduje i na pewno nie oddam ci polowy, bo to nie ty kupowalas. Do tego zaczal nastawiac dzieci przeciwko mnie. Na prostej zasadzie, przyjezdza na weekend, przywozi drogie prezenty i podpytuje czy mama krzyczala jak nie posprzatali pokoju albo nie odrobili lekcji. Albo czy zmuszal do chodzenia na dodatkowe lekcje jezyka.
Chcialam zlozyc pozew rozwodowy, to zaczal sie wydzierac ze jak zaczne z nim wojne to mnie tak zalatwi ze nie zobacze dzieci a mieszkac moge sobie wrocic do rodzicow.
Ja wiem, ze w sadzie on nie bedzie mial argumentow, bo to nie on zajmowal sie dziecmi latami i nie on na codzien sie nimi opiekuje.
Ale nie chce robic niczego kosztem dzieci. Czy musze sie pogodzic ze jestem traktowana jak pies na smyczy i dla dzieci wytrzymac jeszcze 6 lat? Wszedzie czytam, ze jak druga strona nie wyrazi zgody to sprawy w sadzie beda ciagnely sie latami...
Bardzo prosze o jakas pomoc, wyjasnienie, moze od osoby ktora przeszla taka sytuacje jakos... juz...
prosze o priv. email |
|